Jak wyżej. Żaden późniejszy odtwórca głównej roli mu nie dorównał.
Brosman grał zupełnie inny rodzaj Bonda, podobnie jak i Craig (który mi maksymalnie nie pasuje, ale mają teraz inny pomysł na tą postać więc co poradzić). Ale fakt pozostaje faktem, dla mnie też Connery pozostaje najlepszym 007 i generalnie, jednym z lepszych aktórów swojego pokolenia.
Może i nie dorównał...ale Roger Moore też miał świetne części a już na pewno Szpieg, który mnie kochał , Tylko dla twoich oczu, Ośmiorniczkę można postawić na równi z Connerowskimi;p
Roger Moore jak najbardziej był dobrym Bondem, ale części/odcinki z nim zatraciły ducha oryginału. Były bardzo "śmieszkowate" i kręcone z przymrużeniem oka. Mimo tego, dalej były świetnymi filmami, idealnie wpasowującymi się w szalone lata 70/80
Jest na trzecim miejscu, jeśli chodzi o mój prywatny ranking odtwórców tej ikonicznej postaci.
THE BEST !!! a obok niego jeszcze tylko Brosnana i Craiga naprawdę lubię.
Moje ulubione Bondy z nim to "Dr.No" "Nigdy nie mów nigdy więcej" no i kultowy "Goldfinger".
A z poza Bondowskiego emploi uwielbiam go w "Nietykalnych" (zawszę chcę mi się płakać w scenie śmierci Malone'a) no i ojciec w "Indianie Jonesie i ostatniej krucjacie" ;-) ale ze starszych filmów z nim polecam dramat wojenny "Wzgórze" (Arcydzieło jak dla mnie).
Moore'a nie lubiłem jako Bonda bo był za stary, słodkawy i przypominał mi grą Jima Carrey. Sean idelanie łączył humor i powagę bycia agentem z dwoma zerami. W porównaniu ze zmarszczkami Moore'a to siwiejące sztuczne włosy Seana nie przeszkadzały mi w ostatnich filmach ( W "Never say never again" było nawet to wytłumaczone bo Bond był tam już w podeszłym wieku).
Mój idol i moje dzieciństwo. Oby żył wiecznie ale kiedy odejdzie na tamten świat to zrobię wszystko żeby odwiedzić jego grób i złożyć kwiaty.
Ja najbardziej z Seanem lubię From Russia with Love, Goldfinger a ostatnio nawet Operacjia piorun mi się spodobała.
Dzisiaj obejrzałem po raz pierwszy od deski do deski Dr No i taki miałem na koniec wniosek, że Connery miał trochę fizyczności, która powinna cechować agenta wywiadu, a Moore był jednak takim kompletnie chudym brytyjskim dżentelmenem. Bonda Moore'a to taki dżentelmen, bawidamek, a nie agent.
Akurat fizycznie (wzrost/waga) byli obaj mocno zbliżeni. A 007 w zamyśle nie był nigdy "fighterem", wygrywał bardziej fortelem.
Masz jakieś problemy z językiem polskim albo z myśleniem. Pisałem o fizyczności, czyli sprawności, a ty piszesz o wzroście i wadze. Daniel Craig jest niższy od obu, a pod względem fizyczności jest lepszy od obu.
Zresztą piszesz, że fizycznie i sam uściślasz, że chodzi ci o coś innego, więc dlaczego odnosisz się do mojej fizyczności? To tak jakby pisać o jednym w przypadku wychowania fizycznego i fizyki.
I znowu, a pisałem gdzieś, że ma być fighterem? Pisałem o podstawowej fizyczności, a ty piszesz o byciu fighterem. Więc się pytam. Dobrze w główce? Za wszelką cenę musisz udowodnić swoją rację? Nawet przeinaczając czyjeś wypowiedzi na każdym kroku? Taka taktyka manipulacji?
Poza tym skąd wiesz, jaki był zamysł twórców? Jak widać był taki, żeby umiał się bić, skoro chociażby w Pozdrowieniach z Rosji pokonał sprawnego Granta. W dr No też sobie radził z osiłkami. Może najpierw obejrzyj jakiś film, dobrze?
"racja, ale to Roger był optymalnym 007. ;P"
I jeszcze to swoje zdanie wyrażone jakby było prawdą objawioną. Widzę, że niezły zarozumialec z ciebie.
Sean Connery zajął 3 miejsce w konkursie Mister Universe (1953) więc po zdjęciu koszulki wyglądał by jak Craig. Postura/muskulatura Daniel Craig została tak wyeksploatowana, bo taki był pomysł na Bonda z jego udziałem.
Dodam jedynie tyle, że Sean Connery pokonał Rogera Moore'a w castingu, więc jak widać zamysł był inny. Dla ciebie, optymalny dla ciebie.
Ponoć producenci Bonda nie zgodzili sie poczatkowo na obsadzenie Rogera Moore'a z powodu jego mlodego wieku, uznali wtedy, ze Sean bedzie idealny i na niego sie zdecydowali.
Ja słyszałem, że od razu chcieli Rogera (dla mnie idealny), ale on grał wtedy w serialu Święty, miał umowę i nie mógł. Ale i tak w swoim pierwszym Bondzie, wyglądał młodziej niż Sean w swoim ostatnim, w którym był o 6 lat młodszy od Rogera:) Aczkolwiek oczywiście Seana bardzo lubiłem i przykro że odszedł
Dla mnie tez Roger jest numer 1! :) Sean dał początek tej postaci w której sprawdził się rewelacyjnie i chyle czoła ale Roger bardziej mi się w tej roli podobał. Są gusta i gusciki i tu nikt nie powinien sie za bardzo bulwersowac. Do Brosnana to byly prawdziwe Bondy z super gazdzetami i śmiałymi choć poniekad szowinistycznymi żartami ale oglądało sie je fantastycznie. Craig jako aktor jest bardzo dobry i to nie jego wina co zrobili z ta postacia, brakuje tego początkowego ducha postaci Bonda, no niestety obecny Bond to taki Jack Reacher albo Bourne a to juz jest inny klimat.
OCZYWIŚCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dla mnie Roger to synonim 007! Najlepszy i niepowtarzalny. Aczkolwiek Seana też bardzo lubiłem, fajny aktor, fajny gość, smutny to dzień, w którym zmarł
U mnie najpierw Roger!!!!!!!!!!!!!!!!!!, potem Sean, a Craig - nieporozumienie, ale to każdy ma pewnie swój własny TOP
To już każdy ma "swojego" Bonda, dla mnie to Roger zawsze będzie synonimem 007, ale Seana też bardzo lubiłem i rozumiem, ze dla kogoś innego on będzie jego ulubonym
Stary, masz u mnie najdroższego "łyskacza"!!!! Roger to synonim Bonda! Jedyny, niepowtarzalny, do dziś nie pogodziłem się z jego śmiercią. Aczkolwiek Seana bardzo lubłiem i przykro mi, że odszedł, bo to był też legendarny i fajny aktor
Tak jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!! Aczkolwiek Seana też bardzo lubiłem i przykro mi, że odszedł (obaj w tym samym wieku), ale Roger był TYLKO JEDEN!!!!!!!